W grudniu tego roku zakończyła się kolejna edycja Study Tours to Poland. Wzięli w niej udział studenci z Białorusi, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. STP to wizyty studyjne dla studentów i profesjonalistów z krajów Europy Wschodniej. Odbywają się dwa razy w roku, a ich koordynatorem Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego z Wrocławia.
Z Leną Prusinowską, koordynator STP dla profesjonalistów, oraz Ewą Romanowską, koordynator STP dla studentów, rozmawiała Joanna Kozioł.
Czym jest Study Tours to Poland? Jaki jest cel programu?
Ewa Romanowska: Pokazanie współczesnej Polski.
Lena Prusinowska: I stworzenie jej obrazu jako przyjaznego sąsiada.
ER: W ankiecie zgłoszeniowej do naszego programu zadaliśmy pytanie: z czym kojarzy ci się Polska? Poprosiliśmy by kandydaci napisali pięć skojarzeń, a odpowiedzi miały być schematyczne. W efekcie otrzymaliśmy odpowiedzi typu Chopin, Kraków, bigos… To są bardzo standardowe skojarzenia i świadczą o tym, że kulturowo nie istniejemy w świadomości przeciętnego młodego człowieka. Postanowiliśmy więc zburzyć barierę mentalną w myśleniu o Polsce. Staramy się ją pokazać od środka. Zabierać uczestników Study Tour to Poland – STP – do tych miejsc, do których normalnie by nie trafili.
Co pojawia się w programie wizyty studyjnej?
ER: Staramy się określić minimum programowe takich wizyt.
Zaczynamy od samorządności, życia akademickiego, mediów, roli organizacji pozarządowych, ekonomii, Unii Europejskiej i polskiej kultury. Staramy się dobrać odpowiednie proporcje.
Nie chcemy, by była to wizyta tematyczna, bo tego typu wizyty są organizowane przez inne organizacje. Chodzi nam o stworzenie kompleksowego obrazu Polski, możliwość spotkania z inspirującymi ludźmi z dużym doświadczeniem, zajmującymi stanowiska. Czasem udaje się nam zorganizować spotkanie z marszałkiem województwa czy prezydentem dużego miasta, a część naszych uczestników miała nawet przyjemność porozmawiać z Lechem Wałęsą.
LP: Najważniejsze, że nigdy nie spotykamy się z odmową czy z lekceważeniem. Studenci przyjmowani są bardzo gościnnie, a spotkania są na wysokim poziomie, dobrze zorganizowane pod względem merytorycznym. Nasi koordynatorzy wiedzą, w jaki sposób przygotować do nich uczestników, podpowiedzieć, w jakim kierunku powinny pójść pytania, żeby otrzymać jak najwięcej informacji.
ER: Chcemy na nich oddziaływać w różny sposób, to nie są tylko suche wykłady czy prezentacje. Rozmowy, dyskusje, warsztaty, zobaczenie wielu miejsc w czasie wizyty - małego i dużego miasta, czasami wsi – te elementy tworzą Study Tour to Poland.
Równocześnie staramy się, by wiedza pozyskana podczas programu była inspiracją do tego, by zacząć działać również u siebie, w swojej ojczyźnie.
Kim są osoby, które biorą udział w programie?
ER: To wyjątkowi ludzie. Aby stać się uczestnikiem programu należy wziąć udział w konkursie, gdzie jest dosyć duża konkurencja – na jedno miejsce przypada średnio 6-7 kandydatów. Zwykle są to osoby otwarte, aktywne, zmotywowane.
LP: Najczęściej są to ludzie, którzy mimo dosyć młodego wieku mają już duże doświadczenie w działalności społecznej. Ich zdecydowanie w wyborze dalszej drogi jest godne podziwu.
ER: Ważnym aspektem programu jest także to, że jest on skierowany do przedstawicieli czterech krajów.
LP: Czyli Ukrainy, Białorusi, Mołdawii i niektórych obwodów rosyjskich, położonych w basenie Morza Bałtyckiego.
ER: Staramy się, by ci ludzie poznawali się również ze sobą.
Po rozpadzie Związku Radzieckiego kontakty między obywatelami tych krajów stały się dużo słabsze.
LP: Trzeba przy tym pamiętać, że poznawanie nowej osoby w grupie rówieśniczej, która studiuje taki sam albo podobny kierunek, bywa odkrywcze. Zaczynają się dyskusje, tworzy się platforma dla porównania jak się studiuje w różnych krajach na podobnych kierunkach, jakie są zdobycze edukacyjne w tej czy innej dziedzinie.
ER: Jest to też na swój sposób przekazywanie wiedzy o możliwościach, sytuacji młodych ludzi, kulturze, mentalności, języku. Rosjanie czasami się dziwią, że są Ukraińcy, którzy nie mówią po rosyjsku.
Staramy się, aby język przestał kojarzyć się z polityką a stawał się zwyczajnym narzędziem komunikacji dla osób, które go znają. I odnosimy w tej sferze sukcesy.
LP: Zwykle Ukraińcy nie mają możliwości, by na co dzień spotykać się z przedstawicielami oddalonych regionów. Ludzie z Tarnopola bardzo często nigdy nie byli w Odessie i nie znają swoich rówieśników z innych części Ukrainy. Przez to nawet wewnątrz jednego kraju też panują stereotypy. Zdarza się nam obserwować to również w grupie rosyjskiej. Dla petersburskich studentów Kaliningrad jest tak oddalonym obwodem, że prócz wiedzy, że on istnieje, nie mają bladego pojęcia jacy ludzie tam mieszkają.
ER: W tym miejscu pojawia się inspiracja do poszukiwań. Jedną z zasad programu jest to, by grupy uczestników były niewielkie, od 10 do 12 osób. Dzięki temu intensywność oddziaływania, możliwość korzystania ze spotkań czy szansa na kontakt z Polakami są naprawdę duże. Zakładamy bowiem, że podczas wizyty organizacja goszcząca poświęca cały swój czas studentom. Do współpracy zapraszamy również polskich wolontariuszy, którzy spotykają się ze swoimi rówieśnikami z zagranicy.
LP: Dzięki temu program przynosi korzyści również polskim studentom. Często bowiem nie mają oni możliwości nawiązywania kontaktów ze swoimi rówieśnikami zza wschodniej granicy. Przez to ich udział w naszym programie otwiera nowe perspektywy również dla nich, na przykład… związków (śmiech). Mamy kilka małżeństw wśród naszych absolwentów. Między innymi polsko-ukraińskie czy polsko-rosyjskie.
W jakim wieku są uczestnicy Study Tours to Poland?
ER: Przyjeżdżają do nas osoby między 18 a 21 rokiem życia. Mamy ściśle określone kryterium wieku.
LP: Bardzo często pytają nas, dlaczego do udziału w programie zapraszamy tak młode osoby. Nam zależy na tym, by po odbyciu wizyty u nas pozostawali jeszcze przez pewien czas w świecie studenckim. Żeby zdobywając u nas doświadczenie, na przykład ze sfery samorządu czy koła naukowego, mogli rozwijać swoją własną Alma Mater.
Najczęściej zapraszamy studentów z dużych ośrodków akademickich. Wielu z nich pochodzi z małych miejscowości i zakładają, że kiedyś tam wrócą.
Chcieliby, żeby ich rodzinne miasto również się rozwijało, tak by kolejne pokolenia młodzieży miały od kogo się uczyć i być bardziej otwartym na świat.
ER: Wiadomo, jest taki moment po skończeniu studiów, kiedy zaczyna się praca, kiedy te rzeczy ideowe nie wydają się takie ważne. Ważniejsze stają się czynniki ekonomiczne, każdy chce „jakoś żyć”…
LP: Dlatego warto nie zgubić tej idealistycznej cząstki. Przez takie inicjatywny jak STP grupa lokalna może zmienić swoje nastawienie do „życia na co dzień”. Może zacząć tworzyć rzeczywistość wokół siebie i wpływać na swoich sąsiadów mówiąc: Patrzcie, my mamy takie dobra, nauczmy się je promować! Mamy społeczeństwo wielokulturowe i zacznijmy to pielęgnować!
Do jakich miast trafiają studenci?
ER: Uczestników programu zapraszamy do Warszawy, Krakowa, Gdańska, Lublina, Szczecina, Nowego Sącza, Olsztyna, Białegostoku czy aglomeracji śląskiej. Chcemy pokazać, że są to silne, samodzielne ośrodki, ze swoja specyfiką regionalną. Są różne, ale wszystkie są interesujące.
Jak długo trwa wizyta?
LP: Dwanaście dni. To trochę długo jak na standardową wizytę studyjną, ale za krótko, żeby dać możliwość uczestnikom samodzielnie poznać kraj i otoczenie. Dlatego też kumulujemy w te kilkanaście dni mnóstwo informacji.
Czym na co dzień zajmują się organizacje goszczące studentów?
LP: Każda z nich zajmuje się inną działalnością. Są wśród nich na przykład organizacje, które działają na rzecz ekologii lub zajmują się edukacją nieformalną czy dialogiem międzykulturowym. Są to bardzo zróżnicowane podmioty.
ER: Zdarza się, że koordynatorami wizyt są obcokrajowcy, którzy mieszkają w Polsce.
Jedną z naszych zasad, którą staramy się przekazywać koordynatorom jest to, że nie chodzi nam absolutnie o to, by tworzyć wyidealizowany obraz Polski. Chcemy pokazać nasz kraj takim jaki on jest.
LP:. My osobiście i nasi koordynatorzy, którzy z nami współpracują, poświęcamy bardzo dużo uwagi naszym uczestnikom. Chcemy pokazać im, że są dla nas bardzo ważni. Nie wystarczy przyprowadzić uczestników na jakiś warsztat czy spotkanie i powiedzieć: teraz z państwem spotka się dana osoba, a samemu wyjść za drzwi i mieć półtorej godziny wolnego. Staramy się, żeby każda osoba, która jest w tej naszej niewielkiej, kilkunastoosobowe grupie wyszła z takiego spotkania z poczuciem tego, że temat jest otwarty, że staramy się go rozwijać. Żeby nie miała wątpliwości, iż może formułować pytania i sama wyciągać wnioski.
ER: Jest to ideał, do którego staramy się nieustannie dążyć od 9 lat.
Na wizytę studyjną przyjeżdżają osoby o bardzo różnych zainteresowaniach. Czy nie ma takiej obawy podczas układania programu, że pewne spotkania nie dla wszystkich mogą być ciekawe?
ER: Właśnie o to zróżnicowanie grupy nam chodzi!
LP: Często padają pytania: dlaczego ja jestem inżynierem, a w grupie są sami nauczyciele? Bo ty jeszcze nie jesteś inżynierem, a dopiero się kształcisz, aby nim się stać. Nie wiadomo, czy nim będziesz. Pierwsze lata czy półmetek studiów, to dopiero początek drogi. Dobrze wykształcony inżynier może być świetnym szefem organizacji pozarządowej. Właśnie dlatego, że ma ścisły umysł, potrafi zarządzać personelem.
ER: Uczestnicy STP są jeszcze bardzo młodzi. Dopiero znajdują się na etapie dowiadywania się tego, kim są. Często zajmują się tylko jedną dziedziną i to w bardzo akademicki, niepraktyczny sposób. Mamy nadzieję, że ta wizyta będzie dla nich inspiracją. Być może trafią na takie zajęcia, na które by normalnie nie trafili. Oczywiście wiemy, że będą osoby, dla których poszczególne spotkania będą bardziej interesujące, absorbujące, ale z drugiej strony zależy nam, by obraz naszego kraju był pełny. Chcemy, żeby ta wizyta była nie tylko poznawaniem Polski, ale również poznawaniem siebie. Przełamaniem bariery dla osób, które nigdy nie wyjeżdżały same ze swojego kraju.
Dążymy do tego, by rozwijać w uczestnikach samodzielność, indywidualizm, by odważyli się na samodzielny wyjazd do innego miasta, zorganizowali swój wyjazd nie oglądając się na innych, na swoją uczelnię.
LP: Na najbliższą koleżankę czy kolegę.
ER: Chodzi o to, aby podjąć wyzwanie udziału w konkursie, a nie czekać na to, czy profesor mnie wyznaczy. Żeby przejąć inicjatywę. Chcemy promować właśnie taką postawę. W czasie samej wizyty staramy się z kolei promować współpracę, otwarcie na innych.
LP: Współpracujemy z młodymi ludźmi, którzy kilka lat temu skończyli studia. Pracują bardzo często w strukturach samorządowych czy zwyczajnych szkołach i rozumieją, że chcą robić coś więcej. Zakładają więc organizacje pozarządowe.
Czy są jakieś punkty programu, które mogą wywołać negatywną reakcję u uczestników?
ER: Są takie aspekty, które wiem, że już na początku wywołają określone zachowanie. Wiem, że gdy ogłosimy, że w programie jest wizyta w szkole z dziećmi z autyzmem albo w przedszkolu integracyjnym, to przynajmniej jedna - dwie osoby się wystraszą.
LP: Powiedzą, że nie mają siły.
ER: Albo że mają jedno życie i nie chcą go sobie psuć. Są to dosyć typowe reakcje dlatego, że nasi uczestnicy nie spotykają się na co dzień z problemem np. niepełnosprawności. Uważam, że w czasie każdej wizyty warto poruszyć aspekt funkcjonowania w społeczeństwie osób z niepełnosprawnością. Tak samo warto zwrócić uwagę na kwestie genderowe.
Wiele osób mocno tkwi w różnych schematach. Pokazanie im innej optyki patrzenia na daną sytuację zawsze jest ważne.
Dlatego też warto z nimi rozmawiać. Pokazać im różnorodność świata.
Skąd są pieniądze, aby organizować wizyty?
ER: Z Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
LP: Jej przedstawicielstwo w Polsce istnieje od 2000 roku, a od 2001 roku są realizowane tzw. programy wschodnie. Polsko-Amerykańska Fundacji Wolności organizuje wraz ze swoimi partnerami w regionach Polski projekty, które rozwijają, wspierają społeczności lokalne. To jest jej podstawowy program. Około 80% środków jest przeznaczanych na działalności programu rozwoju Polski lokalnej.
ER: Przede wszystkim wsi i miasteczek do 20 tysięcy mieszkańców.
LP: Niecałe 20% budżetu przeznaczanych jest na tzw. programy wschodnie. Powstały one ponieważ była potrzeba, by rozwijać i edukować najbliższych sąsiadów i otwierać dla nich świat, a ich otwierać na świat.
ER: Wynika to z tego, że chcemy trochę spłacić ten dług, który Polska ma względem Zachodu. PAFW prowadzi trzy programy wschodnie: program „Przemiany w Regionie”- RITA, program Study Tours to Poland, który ma swoje korzenie w programie RITA jako jego osobna ścieżka, która staje się samodzielnym programem. Trzecim jest program stypendialny im. Lane’a Kirklanda.
Podsumowując – co chcą Panie osiągnąć poprzez Study Tours to Poland?
LP: Stworzyć możliwości młodym ludziom, otworzyć im okna i drzwi. To, czy wykorzystają swoją szansę, zależy już od nich.
ER: Chcemy jak najwięcej pokazać, zainspirować, a jednocześnie do niczego nie zmuszać, nie nawracać.
LP: Staramy się zachować neutralność. Niezależnie od wielkiej polityki, sąsiedzi powinni się znać i mieć dobrosąsiedzkie stosunki.
ER: Poglądy polityczne naszych uczestników mogą nas interesować w prywatnej rozmowie. Nie oceniamy ich lokalnej działalności politycznej na etapie składania aplikacji. Chcemy im pokazywać różne postawy i nauczyć najważniejszego – że ich życie jest w ich rękach i że sami powinni decydować o tym, jak ono będzie wyglądać.